Krzyczę.
Każdego dnia, o każdej porze.
Mój własny krzyk odbija się głośnym echem w moim umyśle, burząc wszystko to, co każdego dnia staram się w nim na nowo odtworzyć.
Nikt mnie nie słyszy. Nikt nie słyszy mojego rozpaczliwego wołania o pomoc. Wołania o zrozumienie. O współczucie. O jakikolwiek przejaw człowieczeństwa. Jestem sama. Jestem sama w 4 ścianach mojego umysłu.
Chociaż... Jest tu jeszcze coś. Są tu setki uczuć, emocji i obaw.
I ból.
Ból, który towarzyszy mi odkąd pamiętam. Jest towarzyszem, który nigdy mnie nie zostawił. Jest ze mną zawsze. Czasem uciszony, ale nigdy nie znika na stałe. Gdy o nim zapominam dotyka mnie delikatnie, jakby przypominając o swoim milczącym towarzystwie.
O tym, że nigdy nie jestem sama.
Każdego dnia, o każdej porze.
Mój własny krzyk odbija się głośnym echem w moim umyśle, burząc wszystko to, co każdego dnia staram się w nim na nowo odtworzyć.
Nikt mnie nie słyszy. Nikt nie słyszy mojego rozpaczliwego wołania o pomoc. Wołania o zrozumienie. O współczucie. O jakikolwiek przejaw człowieczeństwa. Jestem sama. Jestem sama w 4 ścianach mojego umysłu.
Chociaż... Jest tu jeszcze coś. Są tu setki uczuć, emocji i obaw.
I ból.
Ból, który towarzyszy mi odkąd pamiętam. Jest towarzyszem, który nigdy mnie nie zostawił. Jest ze mną zawsze. Czasem uciszony, ale nigdy nie znika na stałe. Gdy o nim zapominam dotyka mnie delikatnie, jakby przypominając o swoim milczącym towarzystwie.
O tym, że nigdy nie jestem sama.
Na korytarzu słyszę ciche głosy i zaraz potem drzwi
do mojej sali otwierają się. Ubrana na biało pielęgniarka popycha przed
sobą stolik na kółkach.
- Jak się czujesz, Vivien? - pyta wesoło.
W odpowiedzi wzruszam ramionami. Podaje mi pojemnik z lekami i kubek z wodą. Biorę wszystkie leki i popijam je. Już dawno nauczyłam się, że jeśli nie protestuję i biorę wszystko co mi dają, są bardziej skłonni wypuścić mnie ze szpitali.
[...]
Jestem sama. Nie licząc głuchego bólu, chwilowo przyćmionego kolejną kroplówką z morfiną. To chwilowo pomaga. Wszystko, co do mnie dociera, jest takie niewyraźne, rozmyte i nieostre. To przyjemne.
[...]
- Jak się czujesz, Vivien? - pyta wesoło.
W odpowiedzi wzruszam ramionami. Podaje mi pojemnik z lekami i kubek z wodą. Biorę wszystkie leki i popijam je. Już dawno nauczyłam się, że jeśli nie protestuję i biorę wszystko co mi dają, są bardziej skłonni wypuścić mnie ze szpitali.
[...]
Jestem sama. Nie licząc głuchego bólu, chwilowo przyćmionego kolejną kroplówką z morfiną. To chwilowo pomaga. Wszystko, co do mnie dociera, jest takie niewyraźne, rozmyte i nieostre. To przyjemne.
[...]
To ponownie post próbny. No i ponownie należy on do jednego z moich opowiadań. Stwierdziłam, że fajnie będzie zobrazować wygląd bloga, gdy post będzie dłuższy.Only
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz